Zostałam wysłana na przymusowe szkolenie z technik negocjacyjnych, do którego odbycia zostałam zobligowana przez samego prezesa firmy. Wydawało mi się, że jako asystentka działu handlowego nie muszę znać się na rozmowach z klientami i zachwalaniu produktów firmy, bo bardzo rzadko mam okazję bezpośrednio porozmawiać z jakimkolwiek klientem firmy, jednak jak widać, mój szef ma na ten temat zupełnie inne zdanie.
Do tej pory pracując jako asystentka, asystent biura handlowego Kalisz, może ze dwa razy miałam okazję skontaktować się z klientem i polecić mu jakąś usługę. Miało to miejsce tylko dlatego, że klient przez przypadek wybrał inny numer wewnętrzny i zamiast do konsultantów dodzwonił się do mnie. Rzadko kiedy mam okazję porozmawiać przez telefon z kimś, kto nie pracuje w firmie, dlatego wykorzystałam okazję i przez pół godziny naciągałam dzwoniącego na impulsy. Zachwalałam rzeczy, o których tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia, co nie spotkało się z uznaniem ze strony kierownictwa. Z jednej strony pochwalono mnie za chęć nawiązania kontaktu z klientem, a z drugiej dostałam naganę za wprowadzanie dzwoniącego w błąd.
Teraz prezes postanowił nauczyć mnie jak fachowo rozmawiać z klientami, chociaż kolejna okazja na rozmowę z klientem zdarzy się zapewne za kilka miesięcy. No chyba, że prezes ma wobec mnie jakieś inne zamiary i planuje wpisać mnie na listę awansów. Szczerze to nie wiem czy chciałabym zostać specjalistą ds. obsługi klienta, który całymi dniami rozmawia przez telefon i goni za realizacją planów sprzedażowych. Chyba wolę tę swoją asystenturę.